Obskurantyzm – wrogie nastawienie do postępu i oświaty oraz praktyka celowego zapobiegania poznaniu faktów lub szczegółów jakiejś sprawy.
I jak to połączysz z poniedziałkiem to masz prawdziwy teatr, który rozgrywa się w korytarzach i open space’ach naszych biur, pomiędzy pracą, którą wykonujemy a naszymi nieświadomymi lub mocno skrywanymi dewiacjami.
I wchodzisz do biura w dzisiejszy poniedziałkowy poranek i już wiesz, że z kilkoma z nich zderzysz się czołowo. Nawet jakbyś chciała czy chciał ich bardzo mocno uniknąć.
Ratując więc swoje życie wkraczasz do paśnika firmowego, żeby przeprowadzić proces reanimacji kawą. A ten łobuz, co to miał w piątkowe popołudnie sprzątnąć lodówkę i wypakować zmywarkę oczywiście tego nie zrobił. Wydobywasz więc kubek ze śmierdzącej już zmywarki, myjesz go, zalewasz najmocniejszą w życiu kawą, otwierasz lodówkę, aby sięgnąć mleko i … ktoś znowu zajumał twoje bezlaktozowe cudo. Ja pierd…ę…
Nie poddajesz się jednak i siadasz przy biurku. Stop, nie siadasz. Chcesz usiąść. Bo twojego krzesła brak. Wytrzeszczasz więc gałki jak peryskop na uboocie i widzisz je – siedzi na nim typ z logistyki. Teraz to już wszystko zależy czy go lubisz. Jeśli nie, ma przejebane. Jeśli trochę, podchodzisz i on już wie…, bo mówi „przepraszam, tylko na chwilę pożyczyłem. Moje ktoś też zabrał”. Odpuszczasz, milczysz, zostawiasz tylko zbyt przydługie spojrzenie.
Pora na pierwsze zadanie. Tylko jak się skupić, gdy Luiza obok doszła do wniosku, że jej kosmetyczka „ma wychodne” i sama sobie pilnikiem nad klawiaturą opierdzieli szpony. I leci ten kurz na klawiaturę. Myślisz sobie „ok, w sumie gwarantuje informatykowi robotę w tej naszej firmie” więc odpuszczasz.
I nawet biegnie ten poniedziałek, jednak już około południa w paśniku zaczyna się karmienie. I nie możesz uwierzyć, że w tak małej wspólnej przestrzeni można zjeść jajko na twardo, surową cebulę, o zgrozo czosnek, brukselkę, sałatkę z tuńczyka i mega aromatyczny ser. Więcej, nawet połowę z tego usmażyć w pomieszczeniu 2 na 2 metra.
Udało ci się tę migrację stada przeżyć nie ruszając się od biurka, więc postanawiasz osłodzić sobie te trudne chwile. I idziesz po nią kuchni – po tą, która nigdy nie marudzi i zawsze rozumie – twoją ulubioną czekoladę. I… znowu ktoś bez twojej zgody zapierdzielił ci większość magicznych kostek. I empatycznie, czysto ludzko, humanitarnie – zostawił tą ostatnią.” Ku……a” – poniosło się z kuchni po korytarzu. Nie, to jednak w twojej głowie.
Chwila przerwy, postanawiasz więc ogarnąć temat zarejestrowania dziecka do lekarza co w tych czasach oznacza, że szybciej złapiesz tego chuja coda niż się dodzwonisz i … w momencie, kiedy właśnie jakimś cudem się dodzwoniłaś, twój szef podchodzi do ciebie z mega ważnym ASAP-em. Nie no, wzorowo, on z zadaniem a ty prywatę uprawiasz. I już wiesz, że za 5 minut będzie udzielał ci opierdolu, który nazywa konstruktywną informacją zwrotną. I to idzie wytrzymać, tylko jest coś co rozpieprza ci system dużo bardziej – pół butelki „Brutala”, który wylał na swoją szyję.
A to dopiero 15:11.
I myślisz sobie, że babcia uczyła „nie czyń drugiemu, co tobie nie miłe”. Pomyśl więc, co możesz poprawić…Bo dużo, a nawet bardzo dużo zależy od nas samych. Obskurantyzm niech będzie Ci obcy.
A tak swoją drogą – dobrego poniedziałku.
Do kolejnego wpisu. Paweł.