Maciej Bennewicz w książce „Coaching – restauracja osobowości” pisze: „(…) jako coach jestem przewodnikiem, którego wynajmujesz na podróż do własnego celu. Ja mogę Twoje cele znać, ale nie jest to konieczne. Ty wiesz, dokąd zmierzasz. Ja natomiast wiem, kiedy w podróży należy się zatrzymać, kiedy należy rozbić namiot, bądź stanąć w oberży (…)”. Jednak w ostatnim czasie w procesie coachingowym spotkałem się z sytuacją, która wywołała u mnie całą serię przemyśleń. Otóż, jeżeli coaching porównamy według powyższego do podróży, a coacha do przewodnika, to siłą rzeczy każda podróż ma swój koniec. W coachingu to moment kiedy klient osiąga swój cel lub przynajmniej go świadomie definiuje i decyduje się na samodzielną dalszą podróż.
Jaki jednak powinien być ten moment rozstania z coachem? Zwykle wspólnie podróżujący na koniec mówią sobie, co dalej planują, gdzie jest ich cel, etc. Ostatnio otrzymałem od klienta maila kończącego proces, gdzie przeczytałem – dziękuję. I nic więcej. Dla jasności sytuacji proces przebiegał w zaufaniu, praca układała się poprawnie. Pojawiło się więc w mojej głowie pytanie – co spowodowało, że klient pożegnał się, nie mówiąc co dalej? Czysto po ludzku, wydawało mi się to nie do końca w porządku. Jednak z punktu widzenia coacha sprawa wygląda już nieco inaczej. Kodeks Dobrych Praktyk w coachingu odnosi się do tego przynajmniej kilkukrotnie:
- Odpowiedzialność za relację – relacja pomiędzy klientem a coachem jest ważna, ale nie jest celem samym w sobie. Relacja jest po to, żeby zapraszać do działań i ostatecznie móc działać.
- Odpowiedzialność za decyzje – to nie coach bierze odpowiedzialność za decyzje klienta. Coach nie sugeruje rozwiązań. Coach zadaje pytania. Tym samym to klient decyduje co dalej.
- Odpowiedzialność klienta – Coach szanuje suwerenność osobistą i dlatego pozostawia klientowi odpowiedzialność za jego decyzje. Rola coacha w tej kwestii polega na tym, aby zadbać na tyle na ile jest to możliwe, by klient był swoich decyzji i ich różnorodnych skutków świadomy.
Wiara w klienta oraz jego możliwości jest niezbędna w tej pracy. To też warunek konieczny do osiągnięcia przez klienta zamierzonych efektów. Jest to nie tylko kwestia wiary w konkretnego klienta, ale szeroko horyzontalnie ujmując „umiejętność życiowa coacha”. Bez wiary w ludzi, w ich zasoby i możliwości ten zawód nie istnieje. Droga Klientko – dziękuję za tę lekcję. To dowód, że coach od klienta też się uczyć może.