Zjawisko w tajnych stowarzyszeniach sprzedażowych zwanych firmami polegające na poszukiwaniu idealnego adepta sztuki handlowej, który już w pierwszym miesiącu pracy uratuje dupsko szefa, któremu przestaje się spinać miesięczny plan sprzedażowy.
Dzielny szef (zwany dalej Mistrzem Ceremonii) szuka więc w czeluściach netu wspaniałego ogłoszenia konkurencji, które kopiuje i dzięki odpłatnej życzliwości portalu z ogłoszeniami umieszcza na nim „swoje” ogłoszenie, w którym zapomina dokonać wszystkich zmian, co w efekcie daje możliwości kandydatom którzy nie doczytali, że firma szuka do branży spożywczej a w wymaganiach jest jak byk, że mile widziane doświadczenie w branży fotowoltaicznej.
Oczywiście Mistrz Ceremonii i jednocześnie autor ogłoszenia nie umieszcza (zgodnie z najnowszymi trendami) informacji o potrzebie załączenia zdjęcia, jednak dzielni uczestnicy castingu umieszczają piękne selfiacze w różnych pozach, jakby to był co najmniej proces rekrutacji do najnowszego sezonu Wiedźmina. A ponieważ prawdziwe zjawiska przyrodnicze należy oglądać a nie o nich czytać, stąd niektórzy to nawet przesyłają selftape’y co oznacza, że Mistrz Ceremonii Rekrutacyjnej może sobie owych adeptów pooglądać w akcji. W pewnych kręgach nosi to zjawisko dumną nazwę preselekcji.
I tak Mistrz Ceremonii przegląda tony ce-fa-łek Epizodystów i Epizodystek, aż wreszcie trafia na tego Zbawcę jego sprzedaży. Umawia się więc z nim na rozmowę. A profesjonalista ubierając swoją najnowszą i najlepszą maskę zna już odpowiedzi na praktyczne wszystkie pytania Mistrza Ceremonii i po około 30 minutach burzliwego romansu platonicznego opartego na wymianie informacji z caaaaaałego życia, pada sakramentalne „TAK”. Ta iluzja profesjonalnego castingu upada, gdyż Mistrz Ceremonii już dzisiaj nie może powiedzieć ”jak nie ten to czeka 30 innych”. W jego głowie krąży natrętna myśl „jeśli zaraz go nie zatrudnię, zaiwani mi go konkurencja”.
I tak wydaje się, że tym dodatkowym, aczkolwiek epizodycznym krakowskim targiem o podstawę wynagrodzenia, kończy się ten casting układem ok-ok. Jednak bajka dopiero się rozwija i jednocześnie kończy średnio po 30 dniach, gdyż Mesjasz nie zbawił planu, a Mistrz Ceremonii widzi, że jego nowozatrudniona Gwiazda nie błyszczy tak pięknym blaskiem jak w momencie poznania…
Co zatem nie pykło?
Szefie sprzedaży – poświęć czas na ogłoszenie szczere i prawdziwe, pokazując, że jesteście naprawdę atrakcyjną lożą masońską, a nie jakąś firmą popierdówką. Jak już zapraszasz na „casting”, pomyśl co chcesz powiedzieć, a co się dowiedzieć. Nie warto szukać u kandydata mocy nadprzyrodzonych, tak jak nie warto szukać kompetencji, których nauczysz go w pierwszym dniu pracy. Za to postaw na wartości, spójność i autentyczność. Bo to podstawa do zbudowania związku, atrakcyjnego dla obu stron. Jak to w życiu – zwykle dłużej znaczy lepiej (aczkolwiek mogą zdarzyć się wyjątkowe sytuacje).
Zatem dobrych rekrutacji zamiast castingów Tobie życzę.
Do kolejnego przeczytania. Paweł.