Blog

Na t(r)opie rozwoju

Błogosławiona wartość faktury

Moment, kiedy menedżer sprzedaży mości się w fotelu pasażera, które do tej pory robiło za półkę do wszystkiego w aucie służbowym handlowca Kaspiana. I wówczas na sakramentalne pytanie menedżera „do kogo jedziemy?” pada równie magiczna odpowiedź handlowca „mam takiego Szczepana do odwiedzenia, bo dawno u niego nie byłem, on jeszcze nie kupił, ale może coś wspólnie z tym zrobimy”.

„Ale Kaspian, on jest na końcu województwa?” – rzecze menedżer.

„No tak, ale nikt nie odbierał telefonów i w sumie mam tylko umówione spotkanie u tego Szczepana” – odpowiedział interlokutor.

I Ty już wiesz, że ten dzień w terenie właśnie poszedł w piach. Bo jedziecie sobie dzielnie do owego Szczepana, upał w cholerę (opcja zimowa: ślisko i ciemno), auto z awarią klimy (wersja zimowa: padło grzanie) i z dużą dozą prawdopodobieństwa już na wejściu usłyszycie magiczne „mam tylko 10 minut” lub jeszcze bardziej magiczne staropolskie „spierd…jcie, nie mam dzisiaj czasu”. Jest jeszcze jedna opcja w tej dupnej sytuacji. Szczepan pogada z Wami, nawet kupi. Za fakturę wartości 59,90 zł. I handlowiec oddycha z ulgą „ufff, kupił”. A Ty zadajesz pytanie „czy Tobie Kaspian opłacało się tu jechać?”. I wtedy po chwili ciszy pada odpowiedź najbardziej magiczna z magicznych, taki dziki gon sprzedaży „błogosławiona wartość faktury”.

Zatem co nie pykło? 

Ano dużo. Bo obaj nie odrobiliście pracy domowej.

  • Bo wcześniej warto sprawdzić co handlowiec ma w planach. Omów z nim trasówkę i klienta po kliencie. Po co tam jedzie? Co chce tam zrobić? Z czym chce wyjechać? To podstawowe trzy Twoje pytania zanim gdziekolwiek pojedziecie.  
  • Zróbcie segmentację klientów czyli z kim powinniście pracować, a z kim nie? Nie ma tak dobrze, że z każdym, bo miesiąc roboczy to tylko około 20 dni.
  • Zoptymalizujcie trasy – fenomenalne jest to, że są handlowcy, którzy mają wysokie wyniki sprzedażowe, a jeżdżą często bardzo krótkie trasy, a są też tacy, co spokojnie mogliby startować w rajdach długodystansowych, a wyników sprzedażowych nie widać. Ewidentnie więc wynik sprzedażowy nie jest powiązany z długością trasy (czytaj: rozproszeniem dobrych klientów). To jedno z najczęstszych usprawiedliwień handlowców realizujących słabe wyniki. Zbyt często słyszę „mam najsłabszy rynek”, „mam bardzo rozproszonych dobrych klientów”, „tak w Wielkopolsce to same grube ryby”.

Nic bardziej mylnego Drogi Handlowcu i Szanowny Menedżerze. Jeśli masz słaby rynek to znaczy, że jest słaby dlatego, że jest zaniedbany. A przyczyn może być tak dużo jak wymówek. Kilometrówka nie jest jednostką miary twojej efektywności tylko miarą odległościA faktura nie jest błogosławiona, tylko jest zapłatą za waszą ciężką robotę. Planuj więc pracę z klientami o najwyższym potencjale. To oni mają stanowić twoje „pewniaki” jeśli chodzi o wizyty sprzedażowe. Nie pomijaj jednak reszty. Nimi uzupełniaj swoje „trasówki”. Bo ci z mniejszym potencjałem też mogą „urosnąć” i być świetnymi klientami. Nie pomyl jednak kluczowej sprawy – jeśli u klienta jest fajnie, dobra kawa, pyszne ciastko, ale sprzedaż jednak po kilku spotkaniach jest dalej mało realna – ten klient nie jest dla Ciebie. 

Do kolejnego wpisu. Paweł. 

Udostępnij: